Wsparcie trafione w punkt
– 9 najczęściej popełnianych błędów i jak ich unikać

Pracując z dziećmi i młodzieżą, często stajemy w obliczu sytuacji, kiedy nasi podopieczni potrzebują naszego wsparcia. Właściwie udzielone może być bardzo pomocne, a czasem nawet kluczowe. Jednak, jeśli popełnimy błąd, możemy – mimo najlepszych chęci – jeszcze bardziej utrudnić dziecku zadanie. Na co powinniśmy uważać?

Ludzie, wspierając innych ludzi, często popełniają błędy, czego pewnie mieliśmy okazję doświadczyć i na własnej skórze. To te momenty, kiedy ktoś chce dobrze, ale jego słowa raczej nas pogrążają, zamiast podnosić na duchu. Albo kiedy ktoś zdaje się w ogóle nie dostrzegać naszych trudności, przez co czujemy się mało ważni i osamotnieni. A chyba najgorzej jest wówczas, gdy ktoś, zamiast nam pomóc, krytykuje nas lub ośmiesza, bagatelizuje nasze problemy lub im nie dowierza.

Ma to różne przyczyny i rzadko wśród nich pojawia się zła wola. Częściej osoby te nie wiedzą, jak powinny się zachować, postępują tak, jak same były kiedyś traktowane, czują, że sytuacja je przerasta i nie radzą sobie z własnymi emocjami, lub z powodu pośpiechu, nieuwagi czy zbytniego skupienia na własnych problemach nie dostrzegają trudności innych. Nierzadko winny jest też stereotyp. Kiedy spostrzegamy jakąś osobę jako „silną”, „zaradną”, wydaje się nam, że ona sobie ze wszystkim poradzi. Kiedy ktoś jest „przewrażliwiony”, to z czasem mniej zwracamy uwagę na to, że sygnalizuje jakiś problem („bo ona/on zawsze ma jakiś problem!”). A gdy ktoś jest „arogancki”, „gruboskórny” czy „nieczuły”, to zakładamy, że nawet jeśli spotka go coś przykrego, to i tak spłynie po nim jak po kaczce.

Wszystko to może prowadzić do sytuacji, kiedy oferowana przez kogoś pomoc nie dotrze na czas, będzie nieskuteczna, a nawet zaszkodzi. Jak możemy tego uniknąć w swojej pracy z uczniami? Oto najczęściej popełniane błędy w kontekście udzielania wsparcia.

1. Niedostrzeganie

Im w klasie więcej dzieci, tym łatwiej przeoczyć, że któreś doświadcza problemów. Zwłaszcza jeśli borykamy się z własnymi trudnościami. Mogą nam to też utrudniać stereotypowe założenia i potoczne przekonania, jak np. wiara, że drażliwość i obniżony nastrój są normalne w tzw. okresie buntu – może to skutkować przeoczeniem symptomów depresji (której doświadcza nawet 20% nastolatków). Czasem jednak jesteśmy po prostu nie dość uważni – zakładamy, że w klasie wszystko jest w porządku, a jeśli akurat nie jest, to pewnie i tak to nic poważnego...

Co możemy zrobić?

- Być uważnym na co dzień, np. w czasie lekcji zwracać uwagę, co dzieje się w klasie (dodatkowa korzyść – większa dyscyplina), jaka jest dynamika relacji między podopiecznymi, jaka jest ich postawa, mimika ciała, zachowania, emocje, jaka jest treść ich wypowiedzi (czy mówią o stresie, problemach?).

- Co jakiś czas obserwować klasę tak, jakbyśmy widzieli ją po raz pierwszy – z otwartym umysłem, bez założeń dotyczących podopiecznych. Czy nieco bardziej niż zwykle wycofane zachowanie „cichej” Oli albo trudne zachowania „rozrabiaki” Tomka to na pewno „nic takiego”?

- Poszerzać swoje kompetencje w zakresie rozpoznawania symptomów problemów, jakich mogą doświadczać podopieczni – trudności emocjonalnych, zaburzeń psychicznych, przemocy, dyskryminacji, zaniedbania itp.

- Kształtować relacje z podopiecznymi tak, by wiedzieli i czuli, że w razie problemów mogą się do nas zwrócić; że jeśli oferujemy im pomoc, to dotrzymamy słowa i można nam zaufać – a podopieczni chętniej sami opowiedzą nam o swoich kłopotach.

2. Bagatelizowanie problemu

Część problemów naszych uczniów może się nam wydawać błaha, a ich rozwiązanie – widoczne gołym okiem. W efekcie mawiamy czasem: „To nic takiego”, „Nie ma się czym przejmować”, „Nie martw się takimi głupotami!”, „Inni mają gorzej i jakoś sobie radzą”. Chcemy dobrze – myślimy, że jeśli uczeń dostrzeże, że „wyolbrzymia” swój problem, to pomoże mu uspokoić emocje. Ale czasem mówimy tak również w sytuacjach, kiedy gdzieś się spieszymy, myślimy o czymś innym, mamy mało czasu na reakcję, a trzeba coś powiedzieć... Efekt takich komunikatów zwykle jest odwrotny do zamierzonego – uczeń nie tylko czuje się nadal przytłoczony problemem, ale dodatkowo jeszcze osamotniony, zlekceważony i niezrozumiany.

Co możemy zrobić?

- Patrzeć na trudności swoich podopiecznych ich oczami, a nie okiem dorosłego – z wieloma z tych problemów mają oni styczność po raz pierwszy i naprawdę mogą nie wiedzieć, jak sobie poradzić. Albo wiedzieć, ale nie wierzyć, że są w stanie.

- Mieć na uwadze, że czasem pozornie błaha trudność ma drugie dno. Jeśli sądzimy, że reakcja emocjonalna ucznia jest silna nieadekwatnie do deklarowanego problemu, powinniśmy zachować czujność i empatycznie, życzliwie dopytać, czy za emocjami dziecka nie stoi coś jeszcze. Na przykład przeciążone odpowiedzialnością dziecko może załamać się, bo dostało czwórkę, a nie piątkę („Muszę mieć piątki, bo mama powtarza, że jest ze mnie dumna i tylko dlatego jej życie ma sens”), a nastolatka, która wpada w rozpacz po śmierci chomika, może już dłuższy czas borykać się z depresją.

- Zaplanować, co zrobimy, gdy dowiemy się o czyimś problemie w momencie, kiedy nie mamy czasu porozmawiać – tak, by nie zbywać ucznia, ale jakoś zareagować. Możemy np. zatrzymać się na chwilę, skupić uwagę na uczniu i, patrząc mu w oczy, poważnie i życzliwie powiedzieć: „Cieszę się, że mi zaufałeś i powiedziałeś mi o swoich trudnościach, to dla mnie bardzo ważne. Wiem, że mogę ci pomóc, i na pewno to zrobię. Najpierw jednak powinniśmy dłużej o tym porozmawiać, a teraz kończy się przerwa i zaraz muszę być w klasie na lekcji. Proponuję, żebyśmy porozmawiali na następnej przerwie, co ty na to?”. To ważne, byśmy okazali zainteresowanie i zaproponowali nieodległy termin rozmowy. Oczywiście dotyczy to tylko tych problemów, które faktycznie mogą poczekać.

Kiedy spostrzegamy jakąś osobę jako „silną „, „zaradna”, wydaje się nam, że ona sobie ze wszystkim poradzi.

3. Zapominanie

I w szkole, i w naszym życiu prywatnym może dziać się tak dużo, że o czymś zapomnimy. Byłoby jednak naprawdę źle, gdyby padło na problem naszego ucznia bądź naszą złożoną mu obietnicę. Czasem jednak bywa i tak, że my sami pamiętamy o problemie, ale mamy wrażenie, że zapomniało o nim dziecko – bo np. nie wróciło do tematu, nie przyszło na umówione spotkanie. Jeśli w takiej sytuacji nie zrobimy pierwszego kroku, również będzie to błąd. Dzieci i młodzież często oczekują i potrzebują, by to dorośli przejęli inicjatywę. Samo przyznanie się do przeżywanego problemu bywa dla nich tak trudne, że nie mają psychicznych sił jeszcze za nami chodzić i o sobie przypominać. Albo sądzą, że skoro my nie wykazujemy inicjatywy, to tak naprawdę wcale nas to nie obchodzi. Albo pomyślały, że może jednak rozmowa z nami to był błąd, lub ktoś je nastraszył. Powodów może być wiele, dlatego nie bierzmy wycofania się przez ucznia z kontaktu za dobrą monetę (wyraz jego woli czy świadomą decyzję).

Co możemy zrobić?

- Jeśli zapomnieliśmy – niezwłocznie szczerze przeprosić i wykazać gotowość do rozmowy i działania. Bez tłumaczenia się i usprawiedliwiania, ewentualnie z krótkim wyjaśnieniem, by dziecko nie sądziło, że je lekceważymy, np. „Kasiu, przepraszam cię, że nie porozmawiałam z tobą, choć się tak umówiłyśmy. Naprawdę bardzo mi przykro, że tak się stało. Twoja sprawa jest jednak dla...

Artykuł jest dostępny dla zalogowanych użytkowników w ramach Otwartego Dostępu.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałów pokazowych.
Załóż konto Zaloguj się